Violetta to piękna dziewczyna jak
każda inna. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ma 18 lat,
blond włosy i niebieskie oczy. Jej mama umarła na raka mózgu 4
lata temu. Był to wielki cios dla niej jak i dla jej taty. Po
śmierci rodzicielki przeprowadzili się do Buenos Aires. Od 3 lat
German czyli jej ojciec znęca się nad nią psychicznie jak i
fizycznie. Dziewczyna ma dużo siniaków i ran na ciele. Nie mogła
zgłosić tego na policję bo ojciec jej groził.
15.10.2014 r.
Dzień jak każdy inny, ale nie dla
niej. Jej ojciec stracił bardzo ważnego klienta. Miał zły humor
więc jak zawsze postanowił wyżyć się na szatynce. Poszedł do
jej pokoju gdzie siedziała na parapecie i wpatrywała się w
uśmiechniętych ludzi za oknem. Podszedł do niej, chwycił mocno za
ramię i pociągnął tak, że spadła na podłogę. Po jej
policzkach poleciało kilka łez, ale nie odzywała się. Podniósł
ją i zaczął bić wszędzie.
-Proszę, przestań.-prosiła go.
Mężczyzna wpadł w furię. Uderzał coraz to mocnej. Szatynka
powoli traciła kontakt z rzeczywistością. Złapał ją za włosy i
pociągnął w górę i popchnął na szafę za nią. Po chwili
wyszedł z pokoju. Spakował się i bez słowa nawet nie sprawdzając
czy jego córka żyje wyszedł. Tak po prostu otworzył drzwi i
wyszedł na zewnątrz. Pojechał na lotnisko i wyleciał jak najdalej
od niej. W tym samym czasie szatynka cała poobijana i we krwi leżała
na podłodze. Bolał ją każdy zakątek ciała. Resztkami sił jakie
jej zostały podczołgała się do telefonu na jej łóżku.
Wykręciła numer pogotowia. Podała wszystkie informacje i opadał
na podłogę.
Dziewczyna powoli zaczęła podnosić
ciężkie powieki. Otworzyła oczy i od razu je zamknęła. W
pomieszczeniu było bardzo jasno, a na ciele czuła coś dziwnego.
Znowu podjęła próbę otworzenia oczu tym razem udało jej się.
Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było ono przestronne ściany były
w odcieniu zielonego. Obok łóżka na którym leżała zauważyła
półkę nocną, a obok nad nią wisiała jakaś maszyna. Powoli
przypominała sobie co zrobił jej ojciec. Po jej policzkach znowu
poleciały słone łzy. Do sali wszedł starszy mężczyzna, podszedł
do niej.
-Dzień dobry panno Castillo. Nazywam
się Lorenzo Cortez i jestem pani lekarzem prowadzącym. Znajduje się
pani na jednym z oddziałów w głównym szpitalu w Buenos Aires.
Była Pani nieprzytomna przez dwa dni. Czy pamiętasz co się
stało?-spytał i spojrzał na szatynkę. Pokiwała twierdząco
głową. Zapisał coś w jej karcie i podszedł bliżej.-Niech Pani
patrzy na mój palec.-powiedział i ruszył pacem w bok. Po chwili
skończył.-Violetto masz duże szczęście twoje narządy wewnętrzne
nie zostały uszkodzone poważnie są tylko poobijane. Głębsze rany
zszyliśmy. Musisz zostać tu jeszcze aby wszystko się zagoiło, a
później na obserwację. Czy masz jakieś pytania?-zakończył swój
monolog.
-Nie, dziękuję.-odpowiedziała.
Pokiwał głową.
-Gdybyś czegoś potrzebowała naciśnij
ten guzik.-powiedział i pokazał na czerwony okrągły przedmiot.
Zawiesił jej kartę na łóżku i wyszedł. Odkryła się. Była w
szpitalnej piżamie. Na jej ciele było wiele uszkodzeń, a
gdzieniegdzie bandaże. Przykryła się kołdrą i ostrożnie
odwróciła na bok. Zamknęła oczy aby powstrzymać łzy cisnące
się jej do oczu, niestety na marne bo już po chwili miała mokre
policzki. Nie wierzyła w to do jakiego stanu doprowadził ją jej
własny ojciec, a później tak po prostu wyjechał.
Violetta leżała na swoim szpitalnym
łóżku wpatrzona w biały sufit, który swoją drogą wspaniale
komponował się z zielonymi ścianami. Nadal była słaba i nie
odzyskała jeszcze sił. Całe dnie spędzała na leżeniu w łóżku,
które o dziwo było bardzo wygodne. Dużo myślała i wspominała te
dobre chwile w których jej rodzina była w komplecie i byli
szczęśliwi. Niestety teraz jest inaczej i nic już nie będzie
takie samo. Jej przemyślenia przerwało ciche pukanie, a po chwil w
sali pojawiła się jak zawsze uśmiechnięta młoda pielęgniarka.
Miała na imię Erica i była o 3 lata starsza od Violetty. Bardzo
często odwiedzała szatynkę, którą polubiła.
-Cześć, jak się dziś
czujesz?-spytała podchodząc bliżej.
-Tak samo jak wczoraj, ale jest
troszeczkę lepiej.-uśmiechnęła się do niej blado.
-Przyszłam powiedzieć Ci, że w
naszym szpitalu co roku pojawiają się wolontariusze i pomagają nam
i pacjentom przez jakiś czas. Będziesz miała przydzielonego
takiego jakby pomocnika.-zaśmiała się.-Jeszcze nie wiem kto to
będzie, ale jak się dowiem to od razu ci powiem. Wszyscy są bardzo
mili bo poznałam ich niedawno.-uśmiechnęła się do niej.
-Dobrze, dziękuję za
informacje.-zaśmiała się. Porozmawiały jeszcze chwilę i Erica
musiała wracać do pracy, a szatynka do ponownego zatracenia się we
własnych myślach. Po chwili usnęła. Miała zły sen, kolejny od
tego pamiętnego dnia. Obudziła się i otworzyła oczy. Za oknem nie
było jeszcze ciemno, ale nie było też jasno. Spojrzała na
zegarek, który wskazywał godzinę 17:53. Westchnęła i położyła
się na drugim boku. Zobaczyła na fotelu obok uśmiechniętą
brunetkę.
-Przyszłam z nowymi
ploteczkami.-zaśmiała się. Na te słowa szatynka uśmiechnęła
się i pokazała gestem aby kontynuowała.-Więc będziesz miała pod
władzą pewnego przystojniaka.-poruszała zabawnie brwiami.-Wiem, że
ma na imię Leon i ma 19 lat, a o resztę będziesz musiała go
wypytać. Jak z nim rozmawiałam wydawał się naprawdę sympatyczny.
Ma zjawić się tu już jutro.- Szatynka słuchała jej uważnie.
Zastanawiała się czy polubi tego chłopaka, czy on będzie miły, a
może wręcz przeciwnie? Z takimi myślami zasnęła.
Usłyszała, że ktoś puka w białe
drzwi do jej sali. Otworzyła oczy i przeciągnęła się. Poprawiła
włosy i powiedziała 'proszę'. W pomieszczeniu pojawiła się
pielęgniarka dobrze już znana Castillo czyli Erica.
-Młoda przyprowadziłam
kogoś.-zaśmiała się i zawołała kogoś. Do sali wszedł
przystojny, wysoki szatyn. Uśmiechnął się ciepło do niej co
odwzajemniła.-To o nim ci wczoraj mówiłam. Teraz was
zostawiam.-powiedziała i wyszła. Przekręciła się powoli na plecy
i spojrzała na niego.
-Jestem Leon Verdas. Jestem
wolontariuszem w tym szpitalu, będę Ci od dziś pomagał w czym
sobie zażyczysz.-powiedział i usiadł na krzesełku obok jej łóżka.
-Violetta Castillo, miło mi. Podałabym
Ci rękę, ale nie mam siły.-powiedziała patrząc na niego.
-Nie szkodzi, mi też miło Cię
poznać. Możemy od razu przejść na 'ty' czy jednak wolisz Pan,
Pani?-zapytał.
-Chyba wolę mówić po
imieniu.-uśmiechnęła się, a on to odwzajemnił. Na początku
pomiędzy nimi panowała niezręczna cisza, a żadne z nich nie
wiedziało jak zacząć rozmowę.
-Czym się interesujesz?-zapytał po
chwili nie mogąc dalej siedzieć w tej ciszy.
-Nie mam jakiś szczególnych
zainteresowań, ale przed śmiercią mamy trochę śpiewałam, a ty
jakie masz zainteresowania?-spytała.
-Interesuję się medycyną i trochę
gram na gitarze.-powiedział. Później rozmowa już sama się
tworzyła. Mieli wiele wspólnych tematów, które nie kończyły
się. Wieczorem musiał już iść. Pożegnali się i znowu została
sama, ale z myślą, że jutro znowu się zobaczą.
Po dwóch tygodniach w końcu przyszedł
czas na opuszczenie szpitala. Miejsca w którym spędziła 14 na
początku koszmarnych, a później coraz lepszych dni. Co dzień
miała przy sobie Leona. Coraz lepiej się poznawali i zostali
przyjaciółmi. Wiedzieli o sobie praktycznie wszystko. Dziewczyna
nie chciała wracać do starego domu, który tak bardzo przypominał
jej ojca. Szatyn zaproponował jej mieszkanie u siebie bo i tak
mieszkał sam. W końcu po długich namowach zgodziła się. Przy
chłopaku czuła się w końcu potrzebna i szanowana. Gdy ją dotykał
czuła przyjemne mrowienie, a gdy na powitanie i pożegnanie całował
w policzek rumieniła się. Powoli dochodziła do wniosku, że chyba
zakochała się w swoim przyjacielu. Starała się jednak o tym nie
myśleć. Spakowała wszystkie rzeczy, które z domu przyniósł jej
Leon i czekała na niego. Siedziała bokiem na łóżku gdy ktoś
zasłonił jej oczy. Po chwili poczuła cudowne perfumy mogące
należeć tylko do jednej osoby.
-Leon.-powiedziała.
-Zgadłaś.-uśmiechnął się i
pocałował w policzek przez co na jej policzkach pojawiły się
rumieńce, które tak lubił. -Gotowa?-spytał. Pokiwała głowa na
'tak'. Wziął jej torbę i wyszli z sali. Pożegnali się z Ericą i
poszli do jego auta. Po krótkiej drodze stanęli pod dużym domem.
Wysiedli i weszli do środka.
-Twoje rzeczy czekają na Ciebie w
Twoim pokoju. Chodź zaprowadzę Cię.-powiedziała. Złapał ją za
rękę i poszli na górę. Otworzył trzecie drzwi po lewej stronie.
Weszli do pięknego błękitnego pokoju. Rozejrzała się dookoła i
odwróciła do niego przodem. Podeszła bliżej i przytuliła się.
-Dziękuję.-wyszeptała. Objął ją
mocno.
-Nie masz za co.-powiedział tuląc jej
drobne ciałko do swojego. Stali tak kilka minut. Puściła go i
uważnie popatrzyła na pokój.
-Pięknie tu.-uśmiechnęła się.
Odwzajemnił jej uśmiech i oprowadził po całym domu. Pod wieczór
dziewczyna była już zadomowiona u niego. Poszli do kuchni w celu
zrobienia kolacji. Zaczęli robić spaghetti, dobrze się przy tym
bawiąc. Po zjedzeniu posiłku poszli do swoich pokoi.
-Dobranoc księżniczko.-uśmiechnął
się i pocałował ją w policzek. Zarumieniła się i lekko spuściła
głowę.
-Dobranoc książę.-zaśmiała się i
poszła do pokoju.
-Leon co będziemy robić
wieczorem?-zapytała siadając obok szatyna na jego łóżku. Już od
kilku dni mieszka u niego i czuje się jak u siebie w domu. Spojrzał
na nią z uśmiechem.
-A na co masz ochotę?-spytał.-Możemy
obejrzeć film i napić się trochę wina.-dodał po chwili.
Uśmiechnęła się i przytaknęła.-To zaczynamy oglądać o
19.-powiedział. Wstała i szczęśliwa ruszyła do swojego pokoju.
Po upływie kilkunastu minut zeszła na dół. Na stoliku leżały
filmy, a obok nich czerwone wino i dwie lampki do połowy pełne.
Usiadła wygodne na kanapie, a po chwili dołączył do niej szatyn.
Zaczęli oglądać i pić wino. Wypili po dwie i pół lampki.
Położyła swoją głowę na jego ramieniu. Objął ją i gładził
po plecach. Nudziło mu się. Spojrzał na dziewczynę, a ona na
niego. Ich wzroki skrzyżowały się, wpatrywali się w swoje oczy.
Powoli się do siebie zbliżali. Po chwili złożył na jej ustach
pocałunek, który ona odwzajemniła i pogłębiła. Całowali się
namiętnie, ale i czule. Nie byli w pełni świadomi co robią, ale
jednak wiedzieli to co teraz się dzieje. Posadził ją sobie na
kolanach. Zawiesiła rękę na jego szyi, a drugą jeździła po jego
torsie. Podniósł ją nie przerywając. Poszedł do swojej sypiali.
Położył ją na swoim łóżku. Dalej wiadomo co się stało.
Szatynka obudziła się bardzo wcześnie. Przypomniała sobie co
zrobili tej nocy. Szybko wstała i poszła do siebie. Bardzo bała
się tego, że zniszczyli swoją przyjaźń przez alkohol, którego
nie było aż tak dużo, ale jednak. Usiadła na łóżku. Po chwili
zaczęła się szybko pakować. Robiła to wszystko pod wpływem
emocji. Napisała dla niego kartkę, którą zostawiła obok jego
łóżka na szafce nocnej. Z dwoma walizkami wyszła z domu. Po jej
policzkach leciały łzy. Starła je i szybko wsiadła do taksówki.
Wyłączyła telefon i czekała na dotarcie na lotnisko. Zapłaciła
i wysiadła. Przeszła przez odprawę i siedziała już w samolocie.
Po chwili wzbili się w powietrze. Patrzyła na Buenos Aires, które
malało z każdą sekundą. Znowu zaczęła płakać. W tym samym
czasie szatyn powoli zaczął się budzić. Przetarł swoje zaspane
oczy. Uśmiechnął się na wspomnienie nocy spędzonej z szatynką.
W końcu zebrał się w sobie i chciał wyznać jej coś co do niej
poczuł. Odwrócił się, ale zobaczył tylko puste łóżko.
Spostrzegł karteczkę z jej pismem.
Przepraszam
za to co stało się tej nocy. Nie chciałam tak zniszczyć naszej
przyjaźni. Wypiliśmy za dużo i bardzo tego żałuję bo gdyby nie
to pewnie teraz jedlibyśmy pyszne śniadanie, a tak ja teraz siedzę
w samolocie. Nie szukaj mnie i nie dzwoń. Czy kiedyś wrócę? Może,
nic jeszcze nie wiem.
Żegnaj
Leon.
Przeczytał co napisała i pobiegł
szybko do jej pokoju. Półki były puste. Zbiegł szybko na dół
lecz tam też jej nie było. Usiadł na kanapie.
-Kocham Cię, wróć.-powiedział
cicho, a po jego policzku spłynęła łza.
Violetta już od kilku dni jest we
Włoszech. Podoba jej się tu bardzo. Była już tu kilka razy
dlatego postanowiła wybrać to miejsce. Bardzo brakowało jej Leona.
Na każdym kroku przypominał jej się. Wmawiała sobie, że za to co
się stało on jej już nienawidzi. Nocami płakała. Nie chciała
aby to wszystko tak się skończyło. Szatynka chodzi pięknymi
uliczkami. Rozgląda się i podziwia tutejsze piękno. Leon w tym
czasie siedzi w domu i pracuje. Nie może się na niczym skupić. Nie
może o niej zapomnieć, nie chce. Bardzo za nią tęskni. Za jej
uśmiechem, głosem i pięknymi rumieńcami, które pojawiały się
przy nim. Całymi dniami myślał tylko o niej. Wiedział, że nigdy
o niej nie zapomni.
Szatynka znowu siedziała w samolocie.
Tym razem wracała do Buenos po dwóch miesiącach. Zdała sobie
sprawę z tego, że nie może żyć bez przystojnego szatyna. Chce mu
powiedzieć o tym. Zostały 2 dni do świąt i ledwo co zdążyła z
zakupieniem biletu. Przymknęła oczy i po chwili usnęła. Kilka
godzin później obudził ją głos stewardessy. Wylądowali. Zabrała
swoje walizki i zamówiła taxi. Była godzina 19 więc na zewnątrz
było już ciemno, a z nieba padały białe gwiazdki zwane śniegiem.
Wsiadła do samochodu i podała kierowcy jego adres. Po kilku
minutach była na miejscu. Zapłaciła, wzięła bagaże i stanęła
przed drzwiami. Wahała się cz zadzwonić czy może jednak uciec.
Szybko wcisnęła dzwonek i czekała. Usłyszała kroki, a po chwili
drzwi otworzyły się.
-W czym mogę pomóc?-zapytał.
Podniosła głowę i spojrzała na niego. Patrzył na nią nie
wierząc, że to ona.
-Wiem, że mnie nienawidzisz, ale
przyjechałam powiedzieć ci coś i znikam.-powiedziała szybko.
-Violetta ja...-przerwała mu.
-Poczekaj chcę tylko powiedzieć, że
zakochałam się w Tobie.-powiedziała ciszej i odwróciła się.
Złapał ją szybko za rękę i odwrócił w swoją stronę.
Przybliżył się i pocałował ją. Oddała pocałunek. Po chwili
oderwali się od siebie. Patrzył w jej oczy.
-Nadal Cię lubię, a nawet kocham i
nie żałuję tego co stało się wtedy.-powiedział.
-Naprawdę?-spytała.
-Tak, kocham Cię.-powiedział i
przytulił ją. Wziął jej walizki i wniósł do środka. Poszli do
salonu.
-Mam dla Ciebie jeszcze jedną
niespodziankę na święta.-powiedziała.
-Jaką?-spytał. Wzięła jego rękę.
Rozsunęła swój gruby płaszcz i położyła ich ręce na jej
zaokrąglonym już brzuchu. Patrzyła na niego.-Jesteś w
ciąży?-spytał, a ona przytaknęła.
-Będziesz tatusiem.-powiedziała.
Uśmiechnął się szeroko. Podniósł ją i zakręcił wokół
własnej osi.-Czyli cieszysz się?
-Nawet nie wiesz jak
bardzo.-powiedział.-Może jesteśmy młodzi, ale razem na pewno damy
radę. -dodał i pocałował ją.
****
Praca która zajęła drugie miejsce :)
Autorka - Jorgista Forever
Czekam na wasze opinię !!
Praca która zajęła drugie miejsce :)
Autorka - Jorgista Forever
Czekam na wasze opinię !!
Zajmuje ❤
OdpowiedzUsuńHaha! Pierwszy raz w życiu! A więc... Cudny, boski, zajebisty, powtarzam się ale to prawda ❤.❤
UsuńMoże powinnam napisać coś więcej, ale po prostu brak mi słów na tego przecudnego OSa❤. Boskość❤
Ni❤
Boski ;*
OdpowiedzUsuńLeonetta slodziaki
Grrr...
-.-
Germana na stos....
Czek na rozdzialik ;*
Boskie zajebiste cudo wystrzalowe
OdpowiedzUsuńBoski<3
OdpowiedzUsuńAmcia:)
Cudowny! Naprawdę mi się spodobał :)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział i 1 miejsce OS'a ;)
#Aries
ekstra
OdpowiedzUsuńA jednak konkurencja już Na 2 miejscu była duża wiec teraz tylko czekać Na miejsce 1 :)
OdpowiedzUsuńOne Shot jest suuper. Na pewno na coś takie bym nie wpadła za co masz koleiny plus :)
#Selfiak♥
{Nowy podpis}
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny one'shot nie mogłam się od niego oderwać :D ]
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na rozdział