wtorek, 20 stycznia 2015

OS - Udawana miłość - Konkurs Veronica Blanco

NARRATOR
Młoda brunetka powolnym krokiem podążała w kierunku wielkiej firmy. Nie mogła się spóźnić bo zostałaby po godzinach a tego nie chciał. Wolała być kilka minut wcześniej. Jej szef był bardzo wymagający. Niby dzieliło ich tylko dwa lata różnicy ale chłopak był strasznie wredny i arogancki. 

Po kilku minutach zjawiła się w firmie. Włączyła swój komputer i zaczęła pracować. Po chwili z gabinetu obok wyszedł jej szef. Przestraszyła się lekko ale nic nie mówiła i nie przerywała pracy.
-Trzy minuty spóźnienia pani Castillo - Powiedział beznamiętnie patrząc w jakieś dokumenty. Dziewczyna na niego spojrzała.
-Przepraszam - Powiedziała cicho i dalej pracowała. Wiedziała że zaraz każe jej zostać w pracy po godzinach albo coś zrobić.
-Zostanie pani dziś dłużej - Powiedział. Westchnęła i pokiwała głową. Położył na jej biurku dokumenty.
-To trzeba wysłać do mojego ojca, zrobić zliczenia i przygotować dokumenty dla klienta z Nowego Jorku - Powiedział szybko. - I zamówić dwa bilety na lot do Nowego Jorku na za dwa dni - Dodał. Dziewczyna pokiwała głową notując zadania do wykonania.
-Coś jeszcze? - Spytała patrząc w notes. Po chwili podniosła głowę i spojrzała na swojego szefa.
-Tak za dwa dni poleci pani ze mną do Nowego Jorku będziemy tam mieli kilka spotkań i będę potrzebował asystentki - Powiedział obojętnie. Po chwili wszedł do swojego gabinety. Dziewczyna przekręciła oczami i zabrała się do pracy.

Brunet w pracy był nie miły i oschły, często dawał dziewczynie dużo pracy. Po pracy stawał się normalnym chłopakiem. Chociaż bardzo często lubił podrywać dziewczyny na jednał noc. W głębi duszy podkochiwał się w swojej ślicznej asystentce ale tego nie okazywał. Zawsze dawał jej dużo pracy i nie zwracał na nic uwagi. Pod koniec pracy bruneta ktoś zapukał do drzwi jego gabinetu.
-Proszę- Powiedział obojętnie. Siedział bawiąc się swoim telefonem. Po chwili odłożył telefon na biurko.
-A więc dokumenty są wysłane do pana taty, to są dokumenty dla klienta z Nowego Jorku a to zliczenia. A tutaj są bilety tak jak pan prosił- Powiedziała i wszystko po kolei kładła na biurku swojego szefa.
-Dobrze dziękuję - Może pani iść już dziś do domu ale jutro chcę widzieć panią punktualnie

Dziewczyna wyszła z gabinetu prezesa a następnie z firmy dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Od razu skierowała się do galerii na drobne zakupy. Po drodze zadzwoniła do swojej przyjaciółki.Spotkały się pod galerią i wspólnie poszły na zakupy. Dziewczyny po pewnym czasie miały już trochę zakupów. Na sam koniec postanowiły wstąpić na kawę i ciastko do ich ulubionej kawiarni. Długo rozmawiały na różne tematy dużo się śmiały. Po kilku godzinach w końcu wróciła do domu. Postanowiła się spakować na wyjazd. Odstawiła walizkę i poszła wykonać wieczorne czynności. Po chwili położyła się spać i szybko zasnęła.

W tym samym czasie młody prezes był ze swoimi kolegami w klubie nocnym. Jak zwykle, pili, tańczyli i podrywali dziewczyny. Po kilku mocniejszych trunkach zaczął dość odważnie tańczyć z blondynką. Po kilku minutach zaczęli się całować a po nie długim czasie udali się do domu bruneta. Zaczęli się całować od progu. Po chwili ich pocałunki stawały się coraz brutalniejsze. Po chwili pozbyli się ubrań i spędzili ze sobą bardzo upojną noc.

DZIEŃ WYJAZDU
Blondynka dotarła na lotnisko kilka minut przed czasem aby szef nie miał się do czego przyczepić. Odnalazła miejsce w którym się umówili i usiadła na jednym z plastikowych krzesełek czekając na swojego szefa. Po kilku minutach zobaczyła go idącego w jej kierunku. Od razu wstała i zaczekała na niego. Widząc jego minę lekko się przestraszyła ale miała nadzieję że nie zrobiła nic źle. W końcu po pewnym czasie nadali bagaż i przeszli przez odprawę po czym zajęli miejsca w samolocie obok siebie. Zapięli pasy a szatynka zacisnęła oczy i położyła ręce na fotelu ściskając go. Bardzo bała się latać samolotem. Brunet widząc minę dziewczyny położył swoją rękę na jej dłoni. Dziewczyna otworzyła oczy i na niego spojrzała. Siedział z uśmiechem i parzył na nią.
-Nie bój się nie ma czego - Powiedział mężczyzna po czym zabrał swoją rękę i wyciągnął tablet. Dziewczyna jedynie pokiwała głową i z powrotem zamknęła oczy. Lekko odetchnęła dopiero jak samolot wzbił się w powietrze ale nadal się bała.

VIOLETTA
W końcu po kilku godzinach samolot wylądował a ja odetchnęłam z ulgą. Mój szef przez całą drogę przeglądał jakieś dokumenty na tablecie. Przyznam że jak dotknął moją dłoń to przeszedł mnie przyjemny dreszczyk. No ale wiadomo jak cię taki przystojniak bierze za rękę to norma. Wysiedliśmy z samolotu i odebraliśmy nasze bagaże.Leon powiedział że czeka już na nas auto. Tak było. Wyszliśmy z lotniska i wsiedliśmy do czarnego BMW. Kierowca odpalił silnik i ruszył w nieznanym mi kierunku. Nigdy tu nie byłam więc podziwiałam widoki za oknem. Czułam na sobie czyjś wzrok ale chyba tylko mi się wydawało. Po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod dość sporym domem.
-Gdzie jesteśmy? - Spytałam szybko. - Szefie - Dodałam bo przecież nie obeszło by się bez tego. Zaraz by mi coś na ten temat nagadał. Że tak nie wypada albo coś w tym rodzaju.
-To dom moich rodziców - Powiedział a ja na niego dziwnie spojrzałam. - Nie ma ich przez ten czas więc zamieszkamy tutaj bez obaw - Wyjaśnił a ja odetchnęłam z ulgą. Chociaż przyznam ze wolałabym hotel. I chyba tak zrobię. Pokiwałam głową i oparłam się o auto.
-Może mi pan powiedzieć gdzie jest tutaj hotel? - Spytałam spokojnie. Nie zamierzam mieszkać z nim w jednym domu.
-No nie wygłupiaj się przecież dom jest duży - Powiedział. Czy mi się wydaje czy on nie użył zwrotu Pani. To dziwne nawet bardzo.
-Nie przypominam sobie abyśmy przeszli na ty - Powiedziałam z ironią w głosie. Postanowiłam przestać być grzeczną asystentką. Spojrzał na mnie zdziwiony. Myśli że wszystko mu wolno.
-Więc gdzie ten hotel? - Spytałam patrząc w jego cudowne oczy. Po chwili się ocknęłam lekko.
-Tutaj zostajesz i koniec - Powiedział stanowczo tym swoim głosem. - To polecenie służbowe - Dodał szybko.
-Pani - Poprawiłam go zła. Wyjęłam swoją walizkę.Patrzyła na każdy mój ruch. Po kilku minutach weszliśmy do domu. Pokazał mi pokój który będę zajmowała przez ten czas. Postanowiłam się rozpakować. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do moich drzwi.
-Otwarte - Powiedziałam przeglądając jakieś dokumenty z firmy. W drzwiach stanął mój szef. Był ubrane w luźne dresy. Wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle w tym garniturze. Posłałam mu uśmiech
-Słucham szefa - Powiedziała oficjalnie jak zwykle. Podałam mu w między czasie dokumenty.
-Tak oficjalnie to tylko w pracy - Powiedział - Leon - Dodał i wyciągnął rękę w moim kierunku.
-Ja cały czas jestem w pracy - Powiedziałam patrząc w kartkę. Chyba lekko się speszył bo zabrał rękę.
-Zabrała pani te kosztorysy co wysyłała pani dla mojego taty? - Spytał. Przyznam że byłam odrobinę zdziwiona że tym razem używał zwrotu Pani. No ale okej to prezes Verdas jego nie pojmiesz.
-Tak - Powiedziałam -Są w czerwonej teczce na stoliku - Dodałam. Obserwowałam każdy jego ruch. Zaczął je czytać.

Po kilku godzinach przeglądania dokumentów, patrzeniu w oczy i przyglądania się cudownemu uśmiechowi Leona znaczy prezesa Verdasa skończyliśmy i on poszedł do siebie a ja położyłam się na łóżku. Po kilku minutach zasnęłam.

DWA DNI PÓŹNIEJ
LEON
Relacje moje i Violi lekko uległy zmianie. Tak właściwie to przeszliśmy jedynie na TY po pracy. Ale dobre i to. Właśnie jemy śniadanie. Dziś dzień wolny a jutro ponownie wracamy do pracy.
-Co powiesz na Statuę Wolności dziś? - Spytałem. Mam ochotę spędzić z nią trochę czasu. Spojrzałem w jej śliczne oczy. Posłałem jej uśmiech i wyczekiwałem odpowiedzi.
-W sumie to czemu nie - Powiedziała i posłał mi uśmiech. Odwzajemniłem go. Po chwili usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi. Wstałem i skierowałem się w kierunku z którego dobiegały odgłosy. Zobaczyłem swoich rodziców. Zdziwiłem się bo mieli wrócić dopiero za tydzień czyli jak już my pojedziemy.
-Co wy tu robicie? - Spytałem zdziwiony. Po chwili podszedłem nich i się przywitałem.
-Musieliśmy zobaczyć twoją narzeczoną - Powiedzieli z uśmiechami na ustach. - Bo przyjechałeś z nią prawda? -Spytał tato.
-Tak - Powiedziałem szybko.- To wy zanieście walizki a ja zaraz wam ją przedstawię - Powiedziałem szybko aby zyskać na czasie. Oni poszli na górę a ja pobiegłem do jadalni.
-Musisz mi koniecznie pomóc - Powiedziałem szybko. Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Dam ci premię a teraz udawaj moją narzeczoną - Powiedziałem i się uśmiechnąłem. Do jadalni weszli moi rodzice. Stanąłem na przeciwko nich.
-Kochanie pozwól - Powiedziałem i modliłem się żeby zaczęła udawać. Podałem jej rękę. Ku mojemu zdziwieniu chwyciła ją. Wstała i stanęła obok mnie.
-To jest Violetta moja narzeczona - Powiedziałem - A to moja mama Clara i mój tato Richard -Powiedziałem. Poznali się i my z Violettą zniknęliśmy na górę. Myślałem o tym czy mój plan wypali. Rodzice nie mogą dowiedzieć się że udajemy bo inaczej będzie kazanie na cały dzień. Mam nadzieję że nie wpadniemy.
-Ty wiesz że teraz musisz się wprowadzić do mojego pokoju? - Spytałem siadając na jej łóżku. Musimy być ostrożni i uważać więc musi to zrobić bo inaczej się domyślą że coś jest nie tak.
-A ty wiesz że będziesz musiał im w końcu powiedzieć prawdę? - Spytała i podeszła do szafy. Ma rację będę musiał im to powiedzieć bo przecież daleko tak nie zajadę. Ale mam dobry plan. Teraz poudajemy a jak wrócimy do Buenos Aires to im powiem że się rozstaliśmy. Tak to jest najlepsze rozwiązanie. Przynajmniej nie będę musiał im zbyt dużo mówić i wyjaśniać. Spojrzałem na Violettę a ona byle jak wrzucała swoje rzeczy do walizki.
-Tak wiem ale wolę na razie udawać a tobie wpadnie dodatkowa kasa -Wyjaśniłem szybko. Tak na prawdę to pasuje mi to że będziemy ze sobą spędzać dużo czasu.
-I robię to tylko dla tych pieniędzy - Powiedziała i skończyła wrzucać ubrania. Wskazała na walizkę a ja popatrzyłem na nią zdziwiony.
-Bierz ta walizkę i zasuwaj do pokoju - Powiedziała stanowczo. Spojrzałem na nią i się zaśmiałem. Wziąłem walizkę i zaniosłem do swojego pokoju. Ona podążała tuż za mną. Usiadła szybko na łóżko.
-Nie licz na to łóżko jest moje - Powiedziałem szybko. Spojrzała na mnie zła. -Nie ma mowy - Dodałem a ona westchnęła. Nie zamierzam jej we wszystkim teraz ustępować.

VIOLETTA
Po kilku minutach bezczynnego siedzenia i gapienia się w telewizor postanowiliśmy w końcu pojechać na miasto.Zebraliśmy się szybko i trzymając za ręce zeszliśmy na dół. Nie byłam zbyt pewna czy to aby jest dobry pomysł no ale niech mu będzie. Ubraliśmy na dole buty i już prawie wychodziliśmy kiedy zatrzymała nas mam Leona.
-Wychodzicie? - Spytała z uśmiechem na twarzy. Spojrzałam na Leona. Oczywiście był uśmiechnięty.
-No tak jedziemy do galerii - Powiedział i się odwrócił a ja zaraz za nim.
-Poczekajcie na nas kilka minut pojedziemy z wami - Powiedziała jego mama a ja westchnęłam. Puściłam jego rękę i wyszłam na zewnątrz. Usiadłam na ławeczce która stała przed domem i czekałam. Po chwili  z domu wyszedł również Leon i jego tata. Usiadł obok mnie i chwycił za rękę. Uśmiechnęłam się lekko i położyłam głowę na jego ramieniu. Było mi bardzo przyjemnie tak siedzieć. Bardzo fajnie czułam się jak trzymał mnie za rękę. Po chwili przyszła też jego mama. Wsiedliśmy do auta jego taty. Siedziałam z tyłu razem z Leonem. Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam oczy. Czułam się bezpiecznie i fajnie.
-Kochanie wszystko okej? - Spytał gładząc kciukiem moją rękę. Pokiwałam lekko głową i uśmiechnęłam się blado. Reszta drogi minęła nam w ciszy.

Chodzimy po galerii handlowej już od jakiejś godziny. Jego rodzice zniknęli gdzieś w którymś ze sklepów a ja spaceruję oglądając wystawy sklepowe. Leon też nie wiem gdzie ale gdzieś zniknął. Zostałam sama. W końcu mogę pomyśleć.Nie trwało to długo bo po chwili obok mnie zjawił się Leon. Uśmiechnął się do mnie i stanął na przeciwko mnie. Musnął koje usta. Byłam lekko zdziwiona.
-Rodzice patrzyli - Powiedział z uśmiechem a po chwili stanął obok mnie i chwycił mnie za rękę. Ruszyliśmy w kierunku jego rodziców. Muszę przyznać że czułam się niesamowicie jak jego usta stykały się z moimi. A teraz te przyjemne mrowienie.

Po dłuższym czasie wróciliśmy do domu. Kupiłam kilka rzeczy ale w sumie nic specjalnego nie znalazłam. Siedzimy teraz we czwórkę w ogrodzie. Leon obejmuje mnie i co jakiś czas całuję. Bardzo mi się to podoba ale nie daje tego po sobie poznać bo to moja praca. Myślę także gdyby tonie był mój szef to może nawet coś z tego by było.Marzenia są piękne. I często nie realne.
-Leon a ty słyszałeś że Gery wróciła? - Spytała jego mama. Siedziałam i słuchałam spokojnie bo nie wiedziałam o kogo chodzi.
-Gery to była narzeczona Leona - Wyjaśnił szybko jego tato. Pokiwałam głową. Leon jedynie kiwnął głową i mocniej mnie objął. Nie wiem o co mu chodziło ale się wtuliłam.
-Wiesz że teraz jest sama może ty i ona - Powiedzieli a mnie coś zakuło w serce. Tak, tak wiem. Jestem zazdrosna że w mojej obecności mówią o jego byłej narzeczonej.

-Przepraszam pójdę się położyć - Powiedziałam i wstałam. Mam dość słuchania o tej całej Gery. Jego rodzice zachwalają ją od godziny a Leon stara się ich uciszyć.
-Wszystko okej kochanie? - Spytał zmartwiony. Albo bardzo dobrze udawał albo serio się zmartwił.
-Nie tylko trochę źle się czuję - Powiedziałam - Czekam na ciebie w pokoju - Dodałam i poszłam do pokoju.

LEON
Jak tylko Violetta wyszła z salonu rodzice znów zaczęli swoją gadkę. W końcu nie wytrzymałem  i im powiedziałem co myślę na ten temat. Po chwili wróciłem na górę i wszedłem do pokoju.
-Strasznie cię przepraszam za moich rodziców - Powiedziałem jak tylko zobaczyłem dziewczynę.
-Przestań oboje wiemy że to moja praca -Powiedziała z uśmiechem. W jej oczach jednak widziałem coś innego.
-Dobra - Powiedziałem i usiadłem na łóżko obok niej. Wziąłem tablet i zacząłem czytać dokumenty. Moja asystentka usiadła obok mnie a po chwili jej głowa opierała się o moje ramie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i dalej przeglądałem dokumenty. Po kilku minutach skończyłem, i odłożyłem urządzenie na stolik obok łóżka. Musnąłem jej usta i udałem się do łazienki.W kilka minut wykonałem wieczorne czynności i przebrałem się. Wróciłem do pokoju i położyłem się na łóżku. Spojrzałem na nią. Wpatrzona była w sufit.
-Masz dla mnie ten materac? - Spytała w końcu. Zaśmiałem się lekko i przecząco pokręciłem głową. Spojrzała na mnie zdziwiona. Położyła głowę na moim ramieniu.
-To gdzie będę spała? - Spytała szeptem ręką jeździła po mojej klacie. Nic nie mówiłem tylko nakryłem nas kołdrą i zamknąłem oczy. Po kilku minutach odpłynąłem do krainy morfeusza.

Obudziłem się rano i poczułem że nie śpię sam. Zobaczyłem że po mojej lewej stronie leży śliczna brunetka. Uśmiechnąłem się na samą myśl o niej i z powrotem zamknąłem oczy. Jest taka cudowna. Dzisiaj będzie jakiś grill ze znajomymi rodziców na którym koniecznie musimy być. Obawiam się że rodzice mogli zaprosić Gery. Leżałem jeszcze chwilkę jak poczułem że Violetta zaczyna się budzić.
-Co ja tu robię? - Spytała przestraszona
-Spokojnie tylko tu zasnęliśmy razem - Powiedziałem spokojnie. Szybko wstała i wyszła z pokoju. Zaśmiałem się i uczyniłem to samo.

Po kilku minutach zszedłem na dół bo Violetta nie wracała do pokoju. Zobaczyłem że siedzi przy stole i rozmawia z moimi rodzicami. Niepewnie wszedłem do jadalni i zająłem miejsce obok mojej narzeczonej. Szkoda tylko że udawanej.
-Kochanie jesteś w końcu - Powiedziała i musnęła moje usta. Zdziwiony oddałem pocałunek.
-Miałem telefon z Buenos Aires -Wymyśliłem na poczekaniu. Zacząłem jeść śniadanie.Przyglądałem jej się kontem oka. jest taka śliczna, cudowna, delikatna. Świetnie całuje, kiedy mnie do się przytula czuję się niesamowicie. A kiedy jest ze mną jestem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Ja się w niej zakochałem i nie potrafię już inaczej. Chociaż dobrze by było się odkochać to nie potrafię.

VIOLETTA
Od około godziny cały czas chodzę wszędzie z Leonem za rękę. Przedstawia mi mnóstwo ludzi których imion i tak już nie pamiętam. Teraz za to podeszła do nas jakaś krótko ścięta dziewczyna o jasno brązowych włosach.
-Leon jak dawno się nie widzieliśmy - Powiedziała z uśmiechem. Już się miała do niego przytulić kiedy Leon pociągnął i przytulił się do mnie.
-Tak ostatni raz jak zostawiłaś mnie tydzień przed ślubem - Zaśmiał się patrząc na nią. Widać że dziewczynie zrobiło się głupio.
-Było minęło - Powiedziała po chwili. - A to kto? - Spytała wskazując na mnie.
-Violetta - Powiedziałam szybko - Narzeczona Leona - Dodałam z satysfakcją. Jej mina była bezcenna..Nie wiem czemu ale cieszyłam się że ona to usłyszała. Teraz bez powodu mogłam go pocałować i nikt by nie miał prawa się o to do mnie przyczepić. On jest taki niesamowity. Dobra chyba powoli zaczynam się nim zakochiwać. Ale przecież to nie możliwe. Aj Violetta musisz być twarda. Po jakimś czasie kiedy Leon musiał odebrać telefon podeszłą do mnie Gery.
-Myślisz że cię kocha? - Spytała z chytrym uśmieszkiem. Zaśmiałam się na jej widok.
-Myślę że tak, i w przeciwieństwie do ciebie nie zostawię go tydzień przed ślubem - Powiedziałam spokojnie nalewając sobie soku.
-On będzie mój - Powiedziała i odeszła. Po chwili na swojej tali poczułam czyjeś ręce. Po chwili poczułam cudowne perfumy mojego narzeczonego. Uśmiechnęłam się pod nosem i przytuliłam lekko do niego.

W końcu po kilku godzinach wszyscy goście się rozeszli. Rodzice Leona pojechali odwieść kogoś i wrócą dopiero jutro po południu. No tak i cały dom dal nas. Teraz nie musimy udawać. Wróciłam do pokoju. Zobaczyłam że Leon siedział na łóżku i w dodatku nie ma na sobie koszulki. Ma niezłe mięśnie. Trzeba przyznać. Usiadłam obok niego.Tak teraz sobie myślę że gdyby nie to że udaję jego narzeczoną to powiedziałabym co do niego czuję. A co czuję? To proste jak mnie całuje to mam motyle w brzuchu a jak dotyka to przechodzą przyjemne dreszcze. Kiedy mnie przytula czuję się bezpiecznie. Po prostu zakochałam się w nim.

Zaczął mnie całować a ja kompletnie nie wiem o co chodzi. Strasznie mi się to podoba i z przyjemnością oddaję każdy jego pocałunek a nawet je przedłużam i pogłębiam. Nie zadawałam zbędnych pytań tylko pozbyłam się jego spodni dresowych. Oczywiście nie pozostał mi dłużny i ściągnął moją koszulkę i spodenki. Teraz obydwoje byliśmy tylko w bieliźnie. Po kilku minutach gry wstępnej w końcu zrobiliśmy TO.

                           DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ                                        NARRATOR
Brunetka jak co dzień rano szła do firmy. Teraz już nie musiała się martwić że się spóźni. Jej szef a zarazem najlepszy przyjaciel bardzo się zmienił. Teraz potrafią rozmawiać na wszystkie tematy. Dziewczyna czuje coś do swojego szefa ale wieże nie może mu o tym powiedzieć bo to zniszczyłoby ich przyjaźń. Wykonała swoje zadanie. Część swojej pracy za które dziś ma dostać wynagrodzenie.

Za to jej szef siedział właśnie w swoim gabinecie i zastanawiał się jak ma jej powiedzieć o tym że coś do niej czuje. Od pamiętnej nocy w Nowym Jorku nie może o niej zapomnieć. Zakochał się. W niej w swojej asystentce, udawanej narzeczonej, przyjaciółki. Nie powinien ale musi jej o tym powiedzieć. Albo ona odwzajemni jego uczucie albo on zniszczy ich przyjaźń na zawsze.

-Hej mogę? - Spytała dziewczyna stając w drzwiach gabinetu swojego szefa. Chłopak podniósł głowę z nad dokumentów i spojrzał na nią. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Jasne chodź - Odpowiedział i odłożył tablet na biurko. Wstał. Dziewczyna weszła do środka i przywitali się buziakiem w policzek jak co rano.
-Muszę ci coś powiedzieć - Powiedział chłopak. Przełkną ślinę. W pierwszej kolejności z kieszeni marynarki wyjął kopertę. Podał ją dziewczynie. W kopercie znajdowała się duża ilość pieniędzy. Brunetka zajrzała do środka i lekko się zdziwiła. Jej szef widząc jej minę postanowił coś powiedzieć.
-Pieniądze za pracę w Nowym Jorku - Powiedział spokojnie. Dziewczyna zajrzała do koperty i bardzo się zdziwiła.
-Leon przestań to chyba trochę za dużo - Powiedziała oddając mu kopertę.
-Należy ci się za pracę w trudnych warunkach - Zaśmiał się i spojrzał w jej oczy. Cały czas w nie patrzył i nie mógł przestać. W końcu zebrał się na odwagę.

-Posłuchaj zakochałem się w tobie - Powiedział w końcu chłopak. Dziewczyna była zszokowana.
-Leon słuchaj jesteś moim przyjacielem i nikim więcej - Powiedziała spokojnie. Nie wiedziała co ma powiedzieć mimo że się w nim kocha.
-I ta noc wtedy nic dla ciebie nie znaczyła? - Spytał szybko. Miał nadzieję że zaprzeczy że powie mu co czuje. Że coś czuje.
-Nic a nic - Powiedziała z trudem. Wiedziała że jest inaczej. Kiedy łamała mu serce łamała serce sobie. Zaczęła się do niego zbliżać. Dzieliły ich milimetry.
-Przepraszam - Wyszeptała w jego usta. Pocałowała go i wyszła. Zabrała swoje rzeczy i wyszła z firmy. Nie czuła się najlepiej więc złapała taksówkę i pojechała do domu.

VIOLETTA
-Fran kiedy ja go kocham a to była tylko moja praca - Powiedziałam po raz kolejny. Nie mogę uwierzyć w to że zakochałam się w Leonie. W tym idealnym facecie, moim szefie. Ale nie mogę mu tego powiedzieć. Przecież zniszczyłabym wszystko.
-Skoro go kochasz to mu to powiedz - Powiedziała stanowczo. Spojrzałam na nią. Raptem zrobiło mi się nie dobrze i pobiegłam do toalety. Zaczęła wymiotować. Po kilku minutach skończyłam i dokładnie wypłukałam usta. Wyszłam z toalety i usiadłam na kanapie w pokoju.
-Co ci jest? - Spytała zmartwiona Fran. Kompletnie nie wiem co mi jest. Może zjadłam coś nieświeżego. Albo to jakaś grypa żołądkowa
-Chyba zjadłam coś nie świeżego - Powiedziałam szybko. Mam nadzieję że szybko mi przejdzie. Nie mam zamiaru spędzić jutrzejszego dnia w domu. 
-Viola a może ty jesteś... - Zaczęła i spojrzała na mnie - Przecież mówiłaś że zrobiliście to - Dodała i pobiegła w stronę drzwi. Szukała czegoś w torebce. Może ma rację. Ale nie nie możliwe. Po razie nie mogło się udać. Po chwili wleciała do pokoju z testem ciążowym w ręku. Spojrzałam na nią jak na wariatkę.
-Zrób go. Musimy mieć pewność - Powiedziała i podała mi pudełeczko. Popatrzyłam na nie przewracając je w rękach.

-Fran ty sprawdź - Powiedziałam i podałam jej kawałek plastiku. Usiadłam na przeciwko niej i patrzyłam na jej twarz. Spojrzała na test. Bacznie obserwowałam jej twarz ale nie mogłam z niej nic wyczytać.
-Dwie kreski jesteś w ciąży - Powiedziała szybko i podała mi test do ręki. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Jestem w ciąży ze swoim szefem, przyjacielem ale też człowiekiem którego kocham. Momentalnie całe życie mi się zawaliło. Mam mętlik w głowie i nie wiem co mam robić.
-Zmierzasz mu powiedzieć? - Spytała a ja wróciłam na ziemię. Przeanalizowałam wszystko w głowie.
-Nie - Powiedziałam stanowczo i wzięłam kartkę oraz długopis. Na środku kartki napisałam słowo "Wypowiedzenie" i zaczęłam pisać dalszą część. Wiem że Fran przyglądała mi się bacznie. Na pewno nie popiera mojej decyzji ale nic nie mówi. Skończyłam pisać i się podpisałam. Po chwili włożyłam do koperty i podpisałam jego imieniem i nazwiskiem. Spojrzałam na przyjaciółkę.
-Zanieś to jutro do jego firmy - Poprosiłam i podałam jej kopertę nie miałam siły na widywanie się z nim. - I to też możesz mu dać - Dodałam i podałam jej test. Sama na bank bym mu o tym nie powiedziała. Więc jeśli Fran uważa że ma prawo wiedzieć to może mu go pokazać, a jeśli nie to to zostanie naszą tajemnicą. Moją i Fran. Udałam się do swojej sypialni i spakowałam walizkę. Zapakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i kupiłam bilet na najbliższy lot. Moja przyjaciółka cały czas mnie obserwowała.
-Gdzie jedziesz? - Spytała. Spojrzałam na nią. Nie powiem jej gdzie będę mieszkać bo zaraz Leon ją przemagluje i będzie wszystko wiedział.
-Włochy - Powiedziała. Nie podam jej dokładnego miasta czy adresu. - Nic więcej ci nie powiem. -Zadzwonię jak będę na miejscu - Dodałam i zapięłam walizkę. Znalazłam paszport i schowałam go do torebki.

KOLEJNEGO DNIA
NARRATOR
Brunetka wstała bardzo wcześnie rano. Od razu udała się do łazienki aby wykonać poranne czynności. Zjadła śniadanie i wypiła herbatę. Po chwili zamówiła taksówkę i poszła się ubrać. Po ubraniu się zabrała swoją walizkę i zamknęła mieszkanie. Wsiadła do taksówki i ruszyła na lotnisko. Po dłuższym czasie była na miejscu. Wysiadła z pojazdu wcześniej płacąc odpowiednią kwotę. Zabrała walizkę. Poszła i nadała bagaż, później przeszła odprawę i po kilku minutach była już w samolocie. Zajęła odpowiednie miejsce i włączyła sobie muzykę. Mimo że bardzo bała się latać była wyjątkowo spokojna. Po krótkim czasie samolot wzbił się w powietrze.
-Zaczynamy nowe życie - Szepnęła kładąc rękę na brzuchu.

W tym samym czasie chłopak właśnie wchodził do firmy. Rozejrzał się ale nigdzie nie widział swojej asystentki. Pomyślał że pewnie się spóźni albo jest gdzieś w firmie i się tym nie przejął. Wszedł do swojego gabinetu i zaczął przeglądać papiery które miał dziś przedstawić na posiedzeniu. Zajęło mu to sporo czasu. Następnie udał się na posiedzenie na którym spędził trochę czasu. Zdziwiło go to że a ni jak wychodził a ni jak wracał nie było Violetty. Westchnął i wszedł do gabinetu. Wyjął telefon i zaczął do niej dzwonić. Raz, drugi, trzeci... W końcu piąty, dziesiąty i dwudziesty. A ni razu nie odebrała. Za każdym razem włączała się poczta. Zaczął myśleć że coś jej się stało. Po kilku minutach do jego gabinetu weszła Gery. Zaczęli rozmawiać i zapomniał o tym że miał do niej dzwonić.

Przyjaciółka brunetki młoda Włoszka weszła do firmy w której wcześniej pracowała jej przyjaciółka.Skierowała się na odpowiednie piętro. Zapukała do gabinetu Leona Verdasa i weszła do środka. Zobaczyła szczęśliwego jego i jakąś dziewczynę siedzącą na jego biurku. Test który trzymała w ręku automatycznie wsunęła do torebki. Pomyślała że tak będzie lepiej.
-Przepraszam że przeszkadzam - Zaczęła i podeszła do biurka. - Wypowiedzenie od Violetty -Powiedziała i podała mu kopertę. Spojrzała na dziewczynę.
-Co się stało? - Spytał zdziwiony. Otworzył kopertę. Jako przyczynę wpisała sprawy rodzinne. Nic więcej nie mógł się dowiedzieć.
-Pomyśl co było mniej więcej dwa tygodnie temu - Rzuciła i spojrzała na niego. Po chwili ponownie spojrzała na dziewczynę i wyszła. Wiedziała że dobrze zrobiła nic mu nie mówiąc

Chłopak zaczął myśleć. W końcu przypomniał sobie co było dwa tygodnie temu. Walnął pięścią w ścianę i wybiegł ze swojego gabinetu a następnie z firmy. Rozglądał się za dziewczyną która  była u niego przed chwilką. Już wiedział że ona jest w ciąży. Inaczej by nie wyjechała, nie uciekła. Rozglądał się ale nigdzie jej nie było. Spytał ochroniarza czy widział w którą stronę poszła ale ten nic nie widział. Zrezygnowany wrócił do gabinetu. Usiadł przy biurku i zaczął myśleć. Jego ukochana wyjechała razem z owocem ich miłości. Pewnie już nigdy jej nie zobaczy.

1 ROK I 7 MIESIĘCY PÓŹNIEJ
VIOLETTA
Właśnie spaceruję sobie ze swoim synkiem po alejkach parku w Buenos Aires. Kilka dni temu przyjechałam tutaj na ślub Fran i Diego. Bardzo się cieszę że w końcu jej się ułożyło. Przynajmniej jej. Nie było dnia żebym przez ten cały czas nie myślała o Leonie. Cały czas jest ze mną. W moim sercu, głowie. Nasz, to znaczy mój synek ma już 11 miesięcy. Nie długo skończy roczek. Jest strasznie podobny do Leona. Idąc w kierunku mieszkania Fran. Mój synek wyrzucił swoje zabawki za wózek. Zatrzymałam się aby je pozbierać. W oddali zobaczyłam Leona więc szybko je zebrałam i poszłam do domu. Przeraża mnie myśl że za kilka dni będę musiała się z nim spotkać.

Dzisiejszego dnia wstałam dość wcześnie wyszykowałam się i zjadłam śniadanie. Następnie ubrałam mojego synka i wyszliśmy z mieszkania Fran. Diego pożyczył mi auto więc wsadziłam małego do fotelika samochodowego i ruszyłam w odpowiednim kierunku czyli do firmy Leona. Po kilku minutach była w firmie. Zabrała odpowiednie dokumenty. Problem był jeden potrzebowałam na nich podpisu Leona co oznaczało że musi się z nim spotkać. Teraz moje biurko zajmuje jakaś blondynka z toną tapety na twarzy. Zapukałam do jego gabinetu. Swojego synka trzymałam na rękach. Moje serce waliło jak kiedyś. Usłyszałam głośne i wyraźne "Proszę" więc otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Spojrzał na mnie i widać że dość mocno się zdziwił. Usiadłam na krześle na przeciwko niego a małego posadziłam na swoich kolanach.
-Podpisz mi to i znikam z twojego życia - Powiedziałam szybko. Nie miałam ochoty na zbędną rozmowę z nim.
-Cześć, ślicznie wyglądasz - Zaczął - Co cię tu sprowadza? - Spytał szybko. Cały czas patrzył w moje oczy.
-Ty też świetnie wyglądasz. Ślub mojej przyjaciółki a przy okazji dokumenty - Powiedziałam również patrząc w jego oczy.
-A to jest mój syn? - Spytał szybko. Spojrzałam na niego i się zaśmiałam.On się nazywa ojcem.
-Mój syn - Powiedziałam spokojnie. Nie mam zamiaru się z nim więcej widywać. To jest mój syn i tylko mój.
-Mów co chcesz. Gdyby nie to że twoja przyjaciółka wtedy wyszła a ja jej nie dogoniłem to bym wiedział gdzie jesteś.  Nie pozwoliłbym ci tak po prostu odejść - Powiedział i podszedł do mnie. Kucnął przy małym i zaczął do niego mówić. Myślałam o tym co mówił. Może i nie dał by mi odejść ale na bank nie byłby ze mną szczęśliwy. Wziął ode mnie małego i zaczął się z nim bawić. Ja siedziałam i patrzyłam w jeden punkt.
-Jak ma na imię? - Spytał szybko. Nie chciałam aby wiedział ale nie miałam innego wyboru. Ma prawo to wiedzieć. W końcu jak by nie patrzeć to jego dziecko.
-Marco - Powiedziała szybko. - Ma 11 miesięcy - Dodałam. Nie chciałam więcej słuchać jego głosu za którym tak tęskniłam.
-Podpiszesz mi te dokumenty? - Spytałam zła. Już po woli nie podobał mi się ten pomysł żeby przychodzić tu z małym.
-Za chwilę - Powiedział i znów zaczął bawić się z małym. Westchnęłam i zaczęłam bawić się telefonem.

W końcu chyba po godzinie oddał mi moje dziecko. Posadziłam mojego synka z powrotem na moje kolana i spojrzałam na niego. Podpisał moje dokumenty i spojrzał na mnie. Wzięłam je  i schowałam do swojej torebki. Zapięłam bluzę Marco i wstałam z nim na rekach.
-Czyli co to koniec? Tak po prostu wyjdziesz? - Spytał zdziwiony wstając.
-Tak - Potwierdziłam i skierowałam eis do drzwi. Widzę go już ostatni raz w swoim życiu. Zamierzam o nim zapomnieć.
-Kocham cię Viola - Powiedział. Słyszałam że podchodzi do mnie więc szybko wyszłam z jego gabinetu. Zamknęłam drzwi i oparłam się o nie.
-Kocham cię - Szepnęłam. Kilka łez spłynęło po moich policzkach. Otarłam je i wyszłam z jego firmy. Dziś zaczynam zupełnie nowe życie. On nie zna mojego numeru telefonu, nie wie gdzie mieszkam. O Fran też nic nie wie. Nie ma szans aby mnie znaleźć. I chcę aby tak zostało.

KILKA LAT PÓŹNIEJ
ON - Przez te kilka lat szukał jej ale zawsze bez skutku. W ubiegłym roku odnalazł jej przyjaciółkę ale ona nic mu nie powiedziała. Postanowił zrezygnować z poszukiwań jej. Wie że i tak już nigdy jej nie odnajdzie. Mimo że ją bardzo kocha stara się o niej zapomnieć. Nie dawno poznał śliczną blondynkę. Planuje z nią ułożyć sobie życie mimo że nigdy nie przestanie kochać i myśleć o niej. Zawsze zostanie w jego sercu.

ONA - Przez te kilka lat starała się o nim zapomnieć. Nigdy jej się nie udało. Mniej więcej wie co się u niego dzieje dzięki przyjaciółce. Wie że poznał jakąś dziewczynę i cholernie ją to zabolało. Ale jest silna, musi. Ich syn właśnie kończy cztery latka. Coraz częściej pyta gdzie jest tata. Zawsze coś wymyśla ale że wie że niedługo będzie musiała powiedzieć mu prawdę a może nawet przedstawić jemu ojca. Może jeszcze kiedyś się spotkają. Tego nie wie nikt.

ŻYLI DŁUGO!! Ale czy szczęśliwie?
THE END

*************
Jest to praca która zajęła 2 miejsce w konkursie u Jogista Forever (Veronica Blanco)
P.S Przewiduję napisanie części drugiej :) Napiszcie na dole czy chcecie :P

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 31 - To wszystko moja wina

Z dedykacją dla Tini Verdas, Suzy Verdas, Klaudia Kapała, Digital, My Love, Tinita Blanco, Daiva Uzdilaite, Marysia Karnas, Avi Blanco, Patrycja Mumot, Vicki Verdas

LEON
Wstałem w strasznie dobrym humorze. Miałem pełno energii. Postanowiłem za wszelką cenę odzyskać Vilu. Zszedłem na dół i wszedłem do kuchni aby przygotować śniadanie. Zobaczyłem Stef która chodziła i coś przygotowywała.
-Czy ty w ogóle byłaś w domu? - zadałem pytanie i otworzyłem lodówkę.
-Tak - Odpowiedziała spokojnym głosem
-Posłuchaj - Zacząłem - Chciałbym abyś oddała mi klucze - Dodałem po chwili.
-Ale jak to? - Zadała pytanie zszokowana.
-Chcę żebyś oddała mi klucze i odeszła - Powiedziałem jeszcze raz.
-Dobrze - powiedziała nadzwyczaj spokojnie - Ale wiedz że ja tak łatwo się nie poddam. - Powiedziała po czym zostawiła klucze na blacie i wyszła z domu. Odetchnąłem z ulgą.

Odwiozłem małego do przedszkola a sam pojechałem do firmy. Wszedłem do swojego biura , usiadłem wygodnie na swoim obrotowym krześle. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Violetty. Przyłożyłem telefon do ucha i czekałem.
-Czego chcesz? - Usłyszałem melodyjny troszkę zły głos Vilu. Uśmiechnąłem się sam do  siebie.
-Porozmawiać - Powiedziałem jak zwykle spokojnie.
-Nie mamy o czym - Starała się mówić spokojnie.
-Kocham cię i chcę do ciebie wrócić - Powiedziałem ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi więc postanowiłem kontynuować. - Wybacz mi proszę. Wiem że jesteś w ciąży. Chciałbym z tobą wychować tego malutkiego szkraba. - Powiedziałem szybko.
-Przykro mi Leon ale nie widzę dla nas wspólnej przyszłości. - Powiedziała przez łzy. Słyszałem że płakała i ciągała nosem.
-Ja się tak łatwo nie poddam - Powiedziałem po czym się rozłączyłem. Wziąłem kluczyki z biurka i wyszedłem z firmy. Wsiadłem do samochodu,odpaliłem silnik i ruszyłem.

Jechałem spokojnie w kierunku domu Violetty. Wjechałem na skrzyżowanie i już miałem zjeżdżać kiedy nagle poczułem uderzenie w tył auta. Nie wiedziałem co się dzieje. Po chwili poczułem kolejne uderzenie. Był duży huk. Zauważyłem że z mojej głowy cieknie krew. Po sekundzie kolejne uderzenie. Oparłem się o fotel, po chwili była ciemność i nic więcej nie pamiętam.

VIOLETTA
Siedziałam akurat w poczekalni. Znów zaczął dzwonić mój telefon. Odebrałam go. W końcu miałam dość. Porozmawiałam z Leonem i wszystko mu wyjaśniłam. Po chwili weszłam do gabinetu. Lekarz zaczął robić mi badania kontrolne.

Po około godzinie wyszłam z gabinetu i skręciłam w prawo po chwili znalazłam się na korytarzu szpitalnym. Akurat przywieźli jakiegoś rannego. Spojrzałam na niego.
-Leon - Wyszeptałam po czym w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
-Fran - Krzyknęłam kiedy zobaczyłam że do szpitala wbiega jego młodsza siostra.
-Viola spokojnie - Powiedziała po czym mnie przytuliła. Obydwie ruszyłyśmy w kierunku w którym zabrali Leona.

-Przepraszam czy wiadomo coś na temat Leona Verdasa? - Zadała pytanie zdenerwowana Francesca
-Tak - Odpowiedział lekarz - Czy pani jest kimś z rodziny? - Zadał pytanie. Fran wyjaśniła mu że jest jego siostrą.
-Więc pan Leon ma połamane dwa żebra, prawą rękę i nogę. Miał również rozwalony łuk brwiowy który właśnie zszyliśmy a teraz leży na sali operacyjnej i walczy o życie - Powiedział a z moich oczu popłynęły kolejne łzy. Zrobiło mi się słabo. Starałam się nie pokazać tego. Po chwili lekarz przeprosił Fran i powiedział że idzie operować jej brata. Przysiadła się do mnie i mocno mnie przytuliła.
-To wszystko moja wina - Powiedziałam przez łzy.
-Viola to niczyja wina - Powiedziała jeszcze mocniej mnie przytulając.

Jest koło 10 w nocy. Dopiero teraz skończyli operować Leona. Z tego co mówił lekarz jego stan jest krytyczny. Nie pozwolili mi do niego wejść bo nie jestem z rodziny. Weszła do niego na chwilkę Fran. Ale też nie może być tam zbyt długo.

*************
Tak jak obiecałam :) Było 20 komci i mamy rozdział :) Teraz to nie wiem kiedy pojawi się kolejny :P

Widzicie zła ja zrobiłam wypadek Leona. Jeszcze nie pogodzę Leonetty za szybko by było :P Musicie jeszcze poczekać.

Rozdział znów krótki ale nie miałam pomysłu na dłuższy.

Dobra już się nie rozpisuję i znikam :P
Kocham Was <333 Buziaczki :** Pa :*

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 30 - Ty pocieszyłeś się szybciej

Rozdział dedykowany Mrs. Blanco
 
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
LEON
Rano zadzwonił do mnie Fede i powiedział że musimy się koniecznie zobaczyć. Zgodziłem się bo co miałem innego zrobić. Z Violettą nie widziałem się okrągłe dwa miesiące. Cholernie za nią tęsknię. Przez ten cały czas rozmawiałem z nią tylko raz przez telefon. Powiedziała że już mnie nie kocha i żeby się więcej z nią nie kontaktował. Oczywiście tak łatwo nie odpuściłem. Jeździłem, próbowałem się skontaktować, milion razy dzwoniłem i wysyłałem kwiaty ale nadal nic. No cóż. Muszę się pogodzić że mnie nie kocha. Dzisiaj odprowadziłem małego normalnie do przedszkola a później wskoczyłem do firmy po dokumenty a teraz jadę do restauracji na spotkanie z Fede. Jestem ciekawy co ma mi do powiedzenia.


-Siema stary - Odezwał się znany mi głos. -Długo czekasz? - Po chwili zadał pytanie
-Nie no co ty - zacząłem ironicznym głosem - Tylko pół godziny - Powiedziałem
-No sorki stary - Powiedział spokojnie po czym zajął miejsce na przeciwko mnie. Po kilku minutach złożył zamówienie i zaczęliśmy rozmawiać. W sumienie mówił nic konkretnego.
-Myślałem że masz mi coś ważnego do powiedzenia - Zacząłem mówić
-Bo mam - powiedział po czym spojrzał w kierunku kelnera. Niósł jego zamówienie. Postawił je po czym odszedł.
-To mów -Powiedziałem zły
-Violetta...- Zaczął mówić - Ona... - Próbował kontynuować ale jakoś opornie mu to szło
-Co ona...?? - Zadałem pytanie zły. - Mówiłem ci ze sto razy że ona już mnie nie interesuje - powiedziałem zdenerwowany.
-Viola jest w ciąży - powiedział szybko po czym wsadził do swojej buzi porcję ryby.
-To fajnie - powiedziałem po czym dopiłem kawę
-Tylko tyle masz do powiedzenia? - zadał pytanie zdziwiony
-A co mam powiedzieć? - Zadałem pytanie zły - Szybko się pocieszyła - powiedziałem już spokojniej
-Ty pocieszyłeś się szybciej - Powiedział spokojnie pijąc sok.
-Dobra nie ważne - Powiedziałem lekko zdenerwowany. Zabolało i to cholernie. Będzie miała dziecko. Zazdroszczę temu kto jest tym szczęściarzem, i ojcem dziecka.
-To końcówka drugiego miesiąca - Zaczął - Mówi ci to coś może? - Zadał pytanie spokojnie
-Kompletnie nic-Powiedziałem tym razem bez emocji.
-To wszystko co chciałeś mi powiedzieć? - Zapytałem bo szczerze to miałem dość tego dziwnego spotkania.
-Tak,to wszystko - Odpowiedział spokojnie.
-Pogratuluj Vilu i przyszłemu tatusiowi - Powiedziałem wstając od stolika. Sięgnąłem po portfel i wyjąłem odpowiednią kwotę pieniędzy. Położyłem je na stoliku. Spojrzałem na Fede który robił to samo.
-Wiesz Leon co ci powiem? - Zadał pytanie tajemniczo
-Co do jasnej cholery? - Zapytałem zdenerwowany.
-Gratuluję - Powiedział po czym spojrzał na swoje auto. - Zostaniesz ojcem - Rzucił pod nosem ale ja to usłyszałem. Po chwili wsiadł do samochodu po czym odjechał.

Właśnie siedzimy razem z Jimem w jadalni przy stole. Jim rozwiązuje zadanie domowe z przedszkola a ja myślę nad tym co mówił mi dziś Fede.
-To końcówka drugiego miesiąca - Zaczął - Mówi ci to coś może? - Zadał pytanie spokojnie
-Tak - Wyszeptałem. Teraz już wiem o co mu chodziło. To wtedy mieliśmy swój pierwszy i jedyny raz. Czemu olśniło mnie dopiero teraz? Siedziałem zadowolony. W kuchni chodziła Stef która dziwnie na mnie patrzyła. Wstałem od stołu i skierowałem się na górę. Odnalazłem swój telefon po czym usiadłem na łóżku. Wybrałem numer do Vilu po czym przyłożyłem go do ucha.


Minęła godzina a ja wykonałem chyba ze 40 połączeń do mojej ukochanej. Nie odebrała ani razu. Chciałem do niej pojechać ale jest już późno zrobię to jutro. A teraz muszę już iść kłaść spać Jima.


VIOLETTA
Po ciężkim dniu szukania pracy w końcu udało mi się coś znaleźć. Może nie jest to nic wielkiego bo mam jedynie uzupełniać papiery w firmie no ale zawsze to coś. A w dodatku mogę pracować w domu. Jestem strasznie szczęśliwa. Położyłam się na łóżku aby odpocząć.

Jest trochę po 18 a mój telefon dzwoni już chyba z 30 raz. Kto dzwoni? No oczywiście Leon. Nie kontaktował się ze mną już od blisko 2 miesięcy a teraz raptem sobie przypomniał? Nie rozumiem o co chodzi? Czemu się tak dobija.
-Jakby się o czymś dowiedział... - Pomyślałam.
Wyszłam z pokoju zostawiając telefon na łóżku. Weszłam do pokoju dziennego gdzie zastałam Lu, Fede i Fran razem z Marco. Usiadłam na fotelu.
-Czy ktoś z was chce mi coś powiedzieć? - Zadałam pytanie nerwowo bawiąc się kawałkiem bluzki.
-A konkretniej? - Zadała pytanie moja przyjaciółka.
-Leon wydzwania do mnie już od godziny. Tak jakby się czegoś dowiedział. A o tym wiecie tylko wy - Powiedziałam po czym spojrzałam na każdego. Wszyscy patrzyli na mnie normalnie tylko Fede był jakiś zdenerwowany.
-Federico - Powiedziałam wściekła.
-Powiedziałem mu - Powiedział smutny - Ma prawo wiedzieć że zostanie ojcem - Powiedział po czym nerwowo podrapał się po głowie.
-Zaufałam ci a ty mu wszystko powiedziałeś - Powiedziałam przez łzy. Wyszłam i ponownie znalazłam się u siebie. Położyłam się na łóżku. Po kilku minutach zasnęłam.

***************
Hej :* W końcu Leon się dowiedział o ciąży :) Może nie od Violki ale ważne że wie :) Co będzie dalej? Zobaczycie :)

Dzisiaj mały szantaż :D
20 komentarzy - Rozdział 31 - Nie będę liczyła komentarzy typu "Zajmuję"!!

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 29 - Zamierzam dziś pójść do lekarza

Rozdział dedykowany Mrs. Blanco, i Veronice Blanco
VIOLETTA
Dzisiejszego dnia obudziłam się bo poczułam że robi mi się nie dobrze. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam w kierunku łazienki. Jak na złość była zajęta. Minęła mnie Ludmiła która weszła do kuchni co oznaczał że w środku jest Fede.
-Fede szybko - Powiedziałam zdenerwowana - Wpuść mnie - Dodałam po chwili. Drzwi się otworzyły a w nich staną mój przyjaciel który był bez koszulki.
-Co się dzieje?- Zadał pytanie lekko zdenerwowany. Wypchnęłam go z łazienki a sama weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Ponownie zaczęłam wymiotować.

-Vila mogę wejść? - Usłyszałam głos mojej przyjaciółki dobiegający z za drzwi. Siedziałam tutaj już dobre parę minut.
-Tak - Powiedziałam zachrypniętym głosem. Moja przyjaciółka weszła i usiadła obok mnie.
-Viola czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży? - Zadała pytanie i spojrzała na mnie.
-Nie - Powiedziałam pewna, chociaż po chwili zwątpiłam - Nie na pewno nie - Powiedziałam. Próbowałam ją zapewnić ale widziałam w jej wzroku coś co mówiło że mi nie wierzy.
-Wiesz co - Zaczęła i podniosła się z podłogi. Podeszła do szafki która wisiała nad zlewem i ją otworzyła. - Zrobisz co zechcesz ale moim zdaniem powinnaś to sprawdzić. - Powiedziała po czym podała mi test ciążowy. Po chwili wyszła zostawiając mnie samą. Zamknęłam drzwi po czym postanowiłam zrobić ten test.

Wyszłam z łazienki po 15 minutach z testem w dłoni. Weszłam do kuchni. Moi przyjaciele jedli śniadanie i rozmawiali ze sobą.
-I co Viola? - Zadała pytanie moja przyjaciółka patrząc na mnie. Podeszłam bliżej po czym pokazałam jej test. Miałam łzy w oczach które spływały po moich policzkach opadając na stół.
-Gratulacje - Wyszeptała po czym wstała i mnie przytuliła. Fede zrobił dokładnie to samo. Właśnie tego teraz potrzebowałam. Wsparcia. Wsparcia bliskich. Nie wiem co bym bez nich zrobiła.
-Co zamierzasz zrobić? - Zadał pytanie ciekawy Fede. Spojrzałam na niego po czym przeniosłam wzrok na Lu.
-Zamierzam dziś pójść do lekarza - Powiedziałam rozbawiona i spojrzała na nich. Po chwili wyszłam z kuchni i weszłam do pokoju. Ubrałam się i umyłam.

-A więc jest to końcówka drugiego tygodnia - Powiedział lekarz wyłączając urządzenie do USG. Podał mi ręcznik papierowy abym mogła się wytrzeć. Usiadłam po czym opuściłam bluzkę a po chwili zmieniłam miejsce i siedziałam przy biurku lekarza
-Tutaj jest recepta - Powiedział po czym podsunął mi pod palce kawałek papieru. - Gdyby źle się pani czuła to proszę wziąć jedna tabletkę co 5 godzin - Powiedział po czym posłał mi uśmiech.
-Dobrze - Powiedziałam również się uśmiechając
-I zapraszam za miesiąc - Powiedział z uśmiechem po czym pożegnał się ze mną. Wstałam i wyszłam z gabinetu. Zamówiłam taksówkę i wróciłam do domu.

-Jestem! - Zawołałam wchodząc do mieszkania. Zajrzałam do kuchni ale nikogo w niej nie było. Weszłam do pokoju i zauważyłam że siedzi w nim Fede razem z Lu i Leonem. Spojrzałam na nich i się lekko uśmiechnęłam.
-Cześć - Przywitałam się. Posłałam Leonowi dziwne spojrzenie po czym spojrzałam na Ludmi.
-Będę u siebie - Powiedziałam po czym odwróciłam się i chciałam wyjść.
-Viola - Zaczęła Lu. - Powiedz mi co tam? - Zadała pytanie i wskazała oczami na mój brzuch.
-Chodź do mnie to ci powiem - Powiedziałam zadowolona po czym ponownie się odwróciłam z zamiarem pójścia do pokoju.
-To ja już pójdę - Usłyszałam głos Leona. Nie zwracając uwagi na nic poszłam do pokoju i usiadłam na łóżku. Po chwili dołączyła do mnie moja przyjaciółka. Pokazałam jej zdjęcia z USG. W sumie nie było na nich nic widać ale strasznie się cieszyłam.
-Mogę wejść? - Zadał pytanie Fede wsadzając głowę do mojego pokoju.
-Wchodź - Powiedziałam z wielkim uśmiechem. Usiadł obok i spojrzał na USG które leżało na moim łóżku. Uśmiechnęłam się lekko.
-Chłopiec czy dziewczynka? - Zadał pytanie patrząc na zdjęcie. Parsknęłam śmiechem na co on podniósł swój wzrok i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Fede to jeszcze za wcześnie - Powiedziała Ludmiła po czym uderzyła go w głowę.
-Ciekawe czy Leon się ucieszy? - Zapytał ciekawy Federico.
-Ani mi się waż mu powiedzieć - Zagroziłam mu grożąc palcem

-Serio nie powiesz nic Leonowi? - Zadała pytanie Ludmiła już chyba po raz setny
-Nie - Powtórzyłam kolejny raz. - Sama je wychowam - Powiedziałam już lekko zła. Spojrzeli na mnie tak jak bym im powiedziała że zamierzam kogoś zabić. Nie rozumiem.
-A teraz przepraszam - Powiedziałam spokojnie - Chcę się położyć. - Powiedziałam a moi przyjaciele wyszli. Ja się położyłam a po chwil zamknęłam oczy.

**************
A już dzisiaj kolejny smętny rozdział :/ No niestety tylko z perspektywy Violi :) Ale jak widzicie w końcu poszła do lekarza. No i jak już pewnie zauważyliście wasze przypuszczenia potwierdziły się. Postawiliście trafną diagnozę. Viola jest w ciąży :)
Kompletnie nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział :)
Kocham Was :** Buziaczki :**

czwartek, 8 stycznia 2015

Rozdział 28 - Nie chcę tego pierścionka

Rozdział dedykowany Mrs. Blanco, Veronice Blanco i Tinie Comello
VIOLETTA
Dzisiaj wstałam czując się lepiej niż wczoraj. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju po czym skierowałam się do kuchni. Zauważyłam że Lu przygotowuje śniadanie.
-Cześć - Powiedziałam po czym podeszłam bliżej mojej przyjaciółki.
-Hej - Odpowiedziała a ja skierowałam wzrok na przygotowane przez nią kanapki. Momentalnie zrobiło mi się nie dobrze i pobiegłam do toalety. Zwymiotowałam po czym usiadłam na zimnych kafelkach a oparłam się o ścianę.
-Viola wszystko okej - Usłyszałam głos mojej przyjaciółki.
-Tak możesz wejść - Powiedziałam spokojnie. Trzęsły mi się ręce, nogi miałam jak z waty a w głowie kręciło mi się jak na jakiejś karuzeli. Ludmi usiadła obok mnie i przyglądała się dla mnie.
-Co się dzieje? - Zadała pytanie zmartwiona.
-To tylko przemęczenie - Powiedziałam i posłałam jej ciepły uśmiech. Wstałyśmy z podłogi i skierowałyśmy się ponownie do kuchni. Gdy po raz kolejny spojrzałam na  kanapki zrobiło mi się nie dobrze. Wyszłam z kuchni i weszłam do sypialni po czym położyłam się na łóżku i przymknęłam oczy.

Obudził mnie uporczywie dzwoniący dzwonek do drzwi. Niechętnie wstałam z łóżka po czym skierowałam się do celu. Otworzyła drzwi a moim oczom ukazał się ktoś kogo nie chciałam widzieć.
-Co ty tu robisz? - Zadałam pytanie lekko zdenerwowana.
-Porozmawiaj chwilkę ze mną - Powiedział spokojnie
-Nie zauważyłeś że nie mamy o czym rozmawiać? - Zadałam pytanie zła i już miałam zamykać drzwi ale niestety Leon okazał się szybszy i wsunął się do mieszkania. Zatrzasnęłam drzwi i spojrzałam na niego. Chwycił moje dłonie i spojrzał w moje oczy. Zatonęłam w nich i chciałam aby ta chwila trwała wiecznie.
-Kocham cię - Wyszeptał. Z moich łez zaczęły płynąć łzy.
-Nie płacz prze zemnie - powiedział spokojnie. - Kocham cię - Powtórzył po czym wytarł moje łzy.
-Wybacz mi proszę cię - Powiedział spokojnie. Jego oczy również stawały się mokre. Z jednej strony chciałam go przytulić pocałować i nie wypuszczać go z objęć a z drugiej nie miałam siły na to. Zdradził mnie a to tak cholernie boli. Pokręciłam przecząco głową a Verdas podszedł bliżej mnie. Przytulił mnie do siebie. Mogłabym spędzić tak cały dzień. Zaczął zbliżać się do moich ust. Trzymał mnie za ręce. Dzieliło nas kilka milimetrów kiedy nagle zrobiło mi się nie dobrze. Wyrwałam swoje dłonie z jego uścisku i pobiegłam do toalety. Zamknęłam drzwi na kluczyk po czym ponownie dzisiejszego dnia zaczęłam wymiotować.
-Viola nic ci nie jest? - Usłyszałam głos Leona. Nie miałam siły nawet odpowiedzieć. Wstałam z podłogi po czym podeszłam do umywalki i umyłam twarz oraz wypłukałam usta.
-Violetta odezwij się - Powiedział już lekko zdenerwowany. Podeszłam do drzwi i je odblokowałam po czym wyszłam na korytarz.
-Myślę że powinieneś już iść - Powiedziałam opierając się o drzwi. Zaczęło mi się kręcić w głowie.
Leon odwrócił się i zaczął iść w kierunku drzwi.
-Leon - Zawołałam kiedy czułam się już bardzo źle. jest mi słabo, kręci mi się w głowie a nogi mam jak z waty. Odwrócił się i spojrzał na mnie po czym szybko do mnie podszedł. Chwycił mnie za rękę a ja zaczęłam zsuwać się po drzwiach na podłogę. W tedy szybko wziął mnie na ręce i zanósł na kanapę. Podniósł moją głowę po czym usiadł a moją głowę położył na swoich kolanach. Zaczął mnie gładzić po włosach.

-Viola powiedz co ci jest? - Zadał pytanie po kilku minutach. Czułam się już lepiej ale nie chciałam przerywać tej chwili.
-To tylko zmęczenie - Powiedziałam siadając. Spojrzał na mnie po czym pokręcił głową.
-Nie wierzę ci- Powiedział spokojnie biorąc moją dłoń.
-Powinieneś już iść - Powiedziałam po czym zabrałam swoją dłoń z jego uścisku.
-Wybacz mi - Wyszeptał patrząc w moje oczy.
-Nie - Odpowiedziałam po czym odwróciłam głowę tak aby nie widział moich łez. - Idź już - Dodałam po chwili. Wstał i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą. Po kilku minutach wróciłam do łóżka.

LEON
Nie wybaczyła mi ale w sumie to czego mogłem się spodziewać. Niczego. Wróciłem do domu ale zamiast Fran znalazłem Stef.
-Gdzie Fran? - Zadałem pytanie lekko zdenerwowany
-Poszła do domu - Powiedziała i posłała mi uśmiech.
-Ty też już możesz iść - Powiedziałem lekko zły po czym wszedłem do salonu
-Myślę że powinniśmy porozmawiać -Powiedziała wchodząc do salonu i siadając na sofie na przeciwko mnie.
-Mów byle szybko - Powiedziałem zły i zacząłem sprawdzać pocztę na swoim tablecie.
-Bądźmy razem dla dobra Jima. On potrzebuje matki - Powiedziała a mnie zatkało.

Po kilku godzinach dość burzliwych dyskusji doszedłem do wniosku że jednak to nie jest głupi pomył. Ale nie mam zamiaru robić nic. mamy tylko udawać.
-Skoro już mamy udawać to masz - Powiedziałem po czym podałem jej małe pudełeczko. otworzyła je i spojrzała do środka po czym przeniosła swój wzrok na mnie.
-Nie chcę tego pierścionka - Powiedziała po czym podsunęłam mi pudełeczko. No tak dałem jej ten co 5 lat temu.
-Chcę ten co miał być dla tej gówniary - Powiedziała a we mnie coś się zagotowało.
-To nie jest gówniara - Powiedziałem wściekły.
-A tamten pierścionek jest dla niej i tylko dla niej - Powiedziałem wściekły po czym odwróciłem się i opanowałem emocje.
-Albo bierzesz ten albo  wcale - Powiedziałem i wyszedłem do ogrodu.

Po całym ciężkim dniu położyłem małego spać i zszedłem na dół po kawę. Przede mną ciężka noc. Musze nadrobić wszystkie projekty.
-Kochanie a gdzie ja będę spała? - Zadała pytanie.
-U siebie - Powiedziałem po czym napiłem się kawy- I nie nazywaj mnie tak - Dodałem po chwili.
-Czyli mam iść do siebie? - Zadała pytanie niby smutna
-Tak - powiedziałem po czym otworzyłem drzwi aby wyszła. Wyszła niechętnie zabierając swoje rzeczy. zamknąłem drzwi i skierowałem się do swojego biura aby pracować.

***************
Hej kochani :* Dzisiaj przychodzę do was z kolejnym rozdziałem :) Mam nadzieję że wam się spodobał chociaż wcale się nie zdziwię jak powiecie że nie :P Jak widzicie Leon przyszedł do Vilu a ta przy nim prawie zasłabła :P No i Leon dał pierścionek dla Stef :D To miały być takie jakby zaręczyny ale coś mi nie wyszło :/ Okej :) Nie gadam już więcej :P Do następnego kochani :) Buziaczki :**

niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 27 - A za tatusiem?

Rozdział dedykowany Mrs. Blanco, Veronice Blanco i Tinie Comello

LEON
Wstałem z potwornym bólem głowy wygrzebałem się z łóżka nie budząc Jima i udałem się na dół. Wszedłem do kuchni i chwyciłem wodę z lodówki. Napiłem się i dopiero teraz zobaczyłem że w domu nie ma Stef. Co za ulga. Spojrzałem na zegarek który wskazywał godzinę 10. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Skierowałem się w tamtym kierunku. Otworzyłem drzwi a moim oczom ukazała się moja siostra.
-Cześć Leon - Powiedziała wchodząc o środka
-Cześć - Odpowiedziałem bez entuzjazmu i skierowałem się do kuchni. Wyjąłem z lodówki piwo które wczoraj kupiła Stef i zacząłem je pić.
-Leon jak ty wyglądasz? - zadała pytanie i skierowała się na górę. Wyszedłem z kuchni i poszedłem za nią na górę. Wparowała do mojej sypialni po czym zaczęła odsłaniać rolety i otwierać okna. Po chwili zbudziła Jima i poszła z nim do łazienki. Wróciła do pokoju i posłała moje łóżko a później wróciła do Jima. Umyła go i ubrała. Następnie podała śniadanie. Zszedłem na dół i otworzyłem kolejne piwo.
-Tatusiu - Zaczął Jim i na mnie spojrzał - Czemu pijesz tyle piwa? - zadał pytanie po czym skończył swoje kanapki.
-Bo tatusiowi jest smutno - Powiedziałem po czym poszedłem do sypialni i usiadłem na łóżku.

-Leon zabieram małego - Powiedziała moja siostra wchodząc do mojej sypialni.
-Gdzie? - Zadałem pytanie ciekawy
-Do Violi - Odpowiedziała szybko a mi momentalnie zrobiło się smutno
-A ty się ogarnij - Powiedziała i wyszła. Słyszałem jeszcze jak na dole zamykają się drzwi.

VIOLETTA
Siedziałam sobie na łóżku i  przeglądałam oferty pracy. W końcu trzeba jakąś znaleźć. Ile można siedzieć na utrzymaniu Lu i Fede. Po kilku minutach mojego siedzenia zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałam i skierowałam się w tamtym kierunku. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazała się siostra Leona wraz z Jimem.
-Cześć nie przeszkadzamy? - Zadała pytanie Fran
-Nie - Odpowiedziałam szybko z udawanym uśmiechem na ustach. Cieszyłam się ze ich widzę ale kiedy popatrzyłam na Jima automatycznie przypominał mi on o Leonie.
-Wejdźcie - Powiedziałam i szerzej otworzyłam drzwi. Zaprowadziłam ich do salonu a sama skierowałam się do kuchni po dwie herbaty i sok dla Jima
-Pomóc ci ciociu? - Usłyszałam głos małego chłopczyka. Odwróciłam się uśmiechnęłam do niego.
-Weźmiesz sok?- Zadałam pytanie. Pokiwał twierdząco główką po czym chwycił karton soku i pobiegł. Wzięłam kubki z herbata oraz szklankę dla Jima i ruszyłam w jego ślady. Ja jednak postawiłam na zwykłe chodzenie a nie bieganie z wrzątkiem. Weszłam do pokoju i postawiłam herbaty po czym usiadłam na kanapie. Zakręciło mi się w głowie a przed oczami miałam dziwne plamki.
-Viola wszystko dobrze? - Zadała pytanie Fran. Spojrzałam na nią i posłałam jej uśmiech.
-Tak - Skłamałam po czym usiadłam wygodnie. Od razu przybiegł do mnie Jim i usiadł obok wtulając się mocno we mnie.
-Tęsknię za tobą ciociu - Powiedział mały spoglądając w moje oczy. Zebrały się w nich łzy które szybko starłam.
-Tatuś też płacze -Powiedział po czym zrobił złą minkę.
-Ja też tęsknię Jimi - Powiedziałam po czym dałam mu buziaka w policzek.
-A za tatusiem? - Zapytał. Nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Prawdę, nie potrafię okłamywać tego malutkiego potworka.
-Też - Powiedziałam i schowałam twarz w dłonie. Zaczęłam płakać jak małe dziecko. Fran zaprowadziła Jima do sypialni Fede i Lu i włączyła mu tam bajki a sama do mnie wróciła.

Rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym omijając szeroki łukiem temat Leona.
-Jimi zbieramy się już - Zawołała Fran. Jim przybiegł do pokoju po czym dał rękę dla Fran. Chciałam ich odprowadzić do drzwi ale wstając ponownie zakręciło mi się w głowie i opadłam na kanapę.
-Viola co ci jest? - Zadała pytanie zdenerwowana Fran.
-Nic - Odpowiedziałam spokojnie i na nią spojrzałam. Posłała mi mordercze spojrzenie.
-Mów prawdę - Powiedziała grożąc mi palcem
-To tylko zmęczenie - Powiedziałam uśmiechając się. - Ostatnio mało sypiam - Powiedziałam nadal sztucznie się uśmiechając. Odprowadziłam ich do drzwi. Gdy Fran i Jimi nakładali buty na moje nieszczęście w mieszkaniu znaleźli się moi przyjaciele.
-O świetnie że jesteście - Powiedziała Fran. Lu na nią dziwnie spojrzała po czym posłała jej uśmiech.
-Tylko nie to - Pomyślałam ale było już za późno.
-Uważajcie na nią - Zaczęła Fran po czym wskazała na mnie palcem - Mało co nie zasłabła dwa razy - Dokończyła a Lu i Fede przenieśli wzrok na mnie. Nagle znów zrobiło mi się słabo a przed oczami miałam jedynie czarne plamy zamiast postaci. Próbowałam podeprzeć się ściany ale to nic nie dawało bo nogi miałam jak z waty.
-Fede - Wyszeptałam a chłopak szybko do mnie podbiegł. Czułam jak bierze mnie na ręce a po chwili leżałam na kanapie.

-Naprawdę nic mi nie jest - Powiedziałam po raz kolejny
-No dobra - Powiedziała Ludmiła - Tym razem ci uwierzymy -Dodała po chwili po czym poszła odprowadzić Fran i Jima do drzwi. Fede siedział na fotelu obok mnie i mi się przyglądał.
 Po kilku minutach udałam się do łazienki gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się w dres. Wróciłam do pokoju i położyłam się spać.

LEON
-Jesteśmy - Usłyszałem głos Fran ale nawet nie miałem siły się podnieść
-A gdzie byliście tak długo? - Zadałem pytanie ciekawy
-U cioci Violi -Powiedział zadowolony Jim
-Ciocia powiedziała że za tobą tęskni -  powiedział Jim a w moim sercu pojawiła się nutka nadziei.
-Jim zmykaj na górę i przebieraj się w piżamkę - Powiedziała Fran po czym mój syn pobiegł w kierunku schodów.
-Ile dziś wypiłeś? - Usłyszałem pytanie z ust mojej młodszej siostry
-Sporo - Powiedziałem po czym dopiłem piwo.
-Wiesz co dzisiaj Viola... - Zaczęła ale po chwili ugryzła się w język. Wstałem do pozycji siedzącej i spojrzałem na nią. Usiadła obok mnie i zaczęła się bawić kawałkiem swojej sukienki. Zawsze tak robi kiedy się denerwuje.
-Viola co? - zadałem pytanie lekko zdenerwowany
-Zasłabła -Powiedziała ledwo słyszalnie. Przestraszyłem się i spojrzałem na nią.
-Nic jej nie jest? - Zadałem pytanie zdenerwowany.
-Nic - Odpowiedział po czym wstała i skierowała się w kierunku drzwi.
-Jeśli masz zamiar ją odzyskać to weź się w garść - Powiedziała po czym wyszła. Wstałem z kanapy po czym skierowałem się na górę, położyłem Jima spać po czym sam udałem się do łazienki wziąłem prysznic i położyłem się spać.

*****
Przypominam o możliwości zadawania pytań bohaterom w zakładce "Pytanie do bohatera"

sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział 26 - Aj dziękuję Fede ale nie musiałeś

Rozdział dedykowany Mrs. Blanco, Veronice Blanco i Tinie Comello

LEON
Wstałem i spojrzałem na zegarek. Wskazywał godzinę 9 więc nawet nie poszedłem budzić Jima. Skierowałem się na dół gdzie siedział Jim i oglądał bajki. Wszedłem do kuchni. To co zobaczyłem lekko mnie zszokowało. W kuchni stała Stef i coś gotowała. Podszedłem do lodówki i wyjąłem z niej butelkę piwa. Otworzyłem ją i upiłem trochę piwa. W tym momencie spojrzała na mnie Stef.
-Piwo na śniadanie? - Zadała pytanie a ja na nią spojrzałem
-To nie jest dobry pomysł - Powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach po czym zabrał mi z rąk butelkę.
-Oddaj mi to - Powiedziałem stanowczo po czym zabrałem z jej rąk butelkę i wyszedłem z kuchni. Po chwili jednak się tam wróciłem i spojrzałem na nią.
-Możesz mi wytłumaczyć co ty robisz w moim domu? - Zadałem pytanie zły.
-Robię śniadanie dla mojego syna - Powiedziała zadowolona.
-Wiesz co? - Zapytałem ona pokręciła przecząco głową.
-Nawet nie masz prawa tak o nim mówić. - Powiedziałem zły - Nie było cię pięć lat - powiedziałem po czym wyszedłem z kuchni. Wszedłem do salonu i spojrzałem na sofę na której leżał Jim i płakał.
-Synku co się stało? - Zadałem pytanie odstawiając butelkę na stoli i siadając obok małego
-Bo nie ma cioci Violi - Powiedział i wtulił się we mnie coraz mocniej płacząc.
-Wróci - Powiedziałem spokojnie - Obiecuję ci to - Dodałem po chwili i ucałowałem go w czoło. Po chili wstałem i zabrałem piwo a po kilku sekundach  wróciłem do sypialni.

Jest godzina czternasta a ja pije już chyba 7 piwo, Jim cały czas płacze a Stef chodzi po całym domu i coś sprawa. Mam jej już serdecznie dosyć. Ile można? Podnoszę się z łózka i kieruję się po raz kolejny dziś do kuchni. Nie mam najmniejszej ochoty na nic. Otworzyłem lodówkę i spojrzałem na ostatnią półkę.
-Świetnie! Ostatnie - Pomyślałem po czym wyjąłem butelkę z piwem z lodówki
-Leon może już wystarczy? - Stef zadała pytanie tym swoim troskliwym głosikiem.
-Na dziś tak - Powiedziałem bez większych emocji. - Ale jutro trzeba będzie pojechać do sklepu - Powiedziałem i wyszedłem z kuchni kierując się do sypialni. Wszedłem do niej i zobaczyłem na moim łóżku zapłakanego Jima. Przytuliłem go mocno po czym włączyłem mu bajki. Leżał i płakał cały czas. Miałem ochotę na to samo. Wyciągnąłem z kieszeni dresów telefon i wszedłem w galerię zdjęć. Włączyłem nasze wspólne zdjęcia i zacząłem je oglądać.
-Byliśmy tacy szczęśliwi - Pomyślałem po czym rzuciłem telefonem o ścianę. Mały lekko się przestraszył po czym przytulił się do mnie i zaczął ponownie płać.
-Wszystko popsułem - Pomyślałem i przymknąłem oczy.
-Tęsknię za ciocią  - Powiedział ocierając łezki
-Ja też bardzo za nią tęsknię - Powiedziałem po czym dałem mu całusa w czoło. Po chwili odstawiłem butelkę na szafkę po mojej lewej stronie i przytuliłem się mocniej do Jima. Oboje zamknęliśmy oczy a po kilku a może nawet kilkunastu minutach zasnęliśmy.

VIOLETTA
Wstałam rano i od razu skierowałam się do kuchni. Z lodówki wyjęłam butelkę wody i szybko wypiłam prawię połowę zawartości. Po chwili oparłam się o szafkę i przymknęłam oczy z których wypływały łzy. 
-Co się stało Vilu? - Usłyszałam głos Fede i szybko otworzyłam oczy ocierając łzy.
-Nic - Powiedziałam i sztucznie się uśmiechnęłam.
-No właśnie widzę - Powiedział po czym podszedł do mnie - Te nic nazywa się Leon? - Zadał pytanie patrząc na mnie.
-Tak - Powiedziałam i się rozpłakałam. Fede podszedł jeszcze bliżej i mnie przytulił.
-Viola co się dzieje? - Zadała pytanie zdenerwowana Ludmiła która właśnie weszła do kuchni.
-Śnił mi się Leon i Jim - Powiedziałam przez łzy. Lu również podeszła do mnie i mnie przytuliła.

Po kilku minutach przytulania w końcu oderwaliśmy się od siebie. Było mi troszkę lepiej.
-Co jecie na śniadanie? - Zadał pytanie Fede
-A ty robisz kochanie? - Zadała pytanie rozbawiona Ludmiła. Mimo woli się uśmiechnęłam bo wiem że Fede nigdy nie gotował zbyt dobrze.
-Tak - Powiedział spokojnie - Postaram się specjalnie dla was - Powiedział i szeroko się uśmiechnął.
-To ja zamawiam jajecznicę - Powiedziałam po czym uciekłam do pokoju aby się ubrać.
-Nie ma problemu - Zawołał rozbawiony Fede. Uśmiechnęłam się pod nosem po czym skierowałam się do łazienki.

Wyszłam po około 20 minutach z łazienki i weszłam do kuchni. To co tam zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło. Kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado.
-Fede co tu się stało? - Zadałam pytanie patrząc na chłopaka który nurkował w lodówce.
-Szukam jajek - powiedział rozbawiony.
-Jakbyś ich nie rozbił to pewnie by tam były. - Powiedziałam spoglądając na podłogę. Porozbijane jajka, rozlana oliwa, patelnia na parapecie, szczypiorek rozsypany po szafkach. Przyłożyłam dłoń do otwartych ust.
-Starałem się -Powiedział po czym posłał mi uśmiech
-Wiesz Fede - Zaczęłam rozbawiona -  To ja jednak zjem płatki z mlekiem - Powiedziałam po czym omijając przeszkody podeszłam do szafki i wyjęłam miskę i płatki. Wsypałam płatki do miski i zalałam je mlekiem, wzięłam łyżkę i wyszłam z kuchni. Usiadałam w pokoju przed telewizorem i go włączyłam. Leciał jakiś film więc postanowiłam go obejrzeć.

-Fede coś ty narobił? - Usłyszałam krzyk mojej przyjaciółki. Pewnie weszła do kuchni i zobaczyła to co ja parę minut temu. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Lu nie denerwuj się - powiedziałam rozbawiona - Przecież się starał - zacytowałam słowa mojego przyjaciela
-Zjedz płatki tak jak ja a za chwilkę razem to sprzątniemy - Posłałam jej ciepły uśmiech.

-Fede lepieju nie wchodź - Pogroziła mu palcem Ludmiła kiedy po raz kolejny próbował wejść do kuchni. Właśnie sprzątamy kuchnię po jego "gotowaniu".
-Ale ja jestem głodny- Powiedział po czym zrobił minę zbitego pieska
-To na mnie nie działa - Powiedziała zła. Przysłuchiwałam się ich kłótni z uśmiechem. Akurat zbierałam szczypior. Nie wiem jak można tak nabałaganić przy zwykłej jajecznicy. No widocznie można. Jednak to nie dobry pomysł aby Fede gotował.

Po wyczerpującym sprzątaniu w końcu całą trójką zasiedliśmy przed telewizorem i zaczęliśmy oglądać telewizję. Leciał jakiś horror więc wybraliśmy go i zaczęliśmy oglądać. Po kilku minutach zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Aaaaa - Zaczęła krzyczeć Ludmiła. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na nią.
-Spokojnie Lu to tylko dzwonek - Powiedział rozbawiony Fede
-To id i otwórz - Powiedziała wściekła blondynka. Fede ruszył w kierunku drzwi. Nie było go kilka minut. Wrócił z bukietem kwiatów.
-Viola to dla ciebie - Powiedział po czym wręczył mi śliczny bukiet.
-Aj dziękuję Fede ale nie musiałeś - powiedziałam rozbawiona z nadzieją że te kwiaty są od niego.
-Ale one nie są ode mnie - powiedział Spojrzałam na kwiatki a w śród nich był bilecik. Wyjęłam go.
Kocham cię. Wybacz proszę - Kocham Leon
Po przeczytaniu zgniotłam bilecik a z moich oczu poleciało kilka łez. Wstałam i skierowałam się do kuchni. Fede i Lu ruszyli za mną. Wrzuciłam bilecik i kwiaty do kosza. Odwróciłam się w stronę przyjaciół po czym posłałam im sztuczny uśmiech. Wyszłam z kuchni i weszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.
-Czy te kwiaty były od... - Zaczęłam Lu stając w drzwiach
-Tak były od Leona - Powiedziałam po czym zaczęłam płakać. Zamknęłam oczy. Po kilku a może kilkunastu minutach zasnęłam.

Obserwatorzy

Polecamy

Dodaj Swojego bloga do spisów